Nie ma w Morzu
Bałtyckim sprawniejszej ekipy sprzątającej niż omułki. Dzięki
ich wytężonej pracy w czasie jednego roku cała woda w naszym
morzu zostaje starannie przefiltrowana i natleniona. Wysiłek
godny podziwu. Spacerując po bałtyckiej plaży,
nietrudno natknąć się na nieduże czarne muszelki, stanowiące
niegdyś schronienie dla delikatnego ciała omułka jadalnego (łac.
Mytilus edulis). Jeżeli zechcemy poświęcić chwilę na przyjrzenie
się tym skorupkom, docenimy ich subtelną urodę, żaden bałtycki
małż nie ma bowiem tak smukłej czarnej muszli, mieniącej
się wszystkimi odcieniami niebieskich, granatowych i fioletowych
barw. Na powierzchni muszli można zaobserwować pozostałości
misternej siateczki bisiorowej.
We wnętrzu skorupki małż kryje swoje delikatne
ciało, którego znaczną część stanowi dobrze umięśniona noga.
U podstawy tej struktury znajdują się gruczoły bisiorowe,
wytwarzające elastyczne nici. W kontakcie z wodą morską
nici bisiorowe szybko krzepną, dzięki czemu małż zostaje mocno
przytwierdzony do skał lub kamieni. Zakotwiczone za pomocą
bisioru zwierzę przyciąga młodsze osobniki i w ten
sposób rozrasta się kolonia omułków. Ławice omułka pokrywają
dno morskie już na głębokości kilku metrów i sięgają
najwyżej do 30 metrów głębokości.Niezwykła misja
Być może wygląd małża nie budzi w nas wielkiego zachwytu, ale omułek odgrywa niezmiernie istotną rolę w funkcjonowaniu morskiego ekosystemu. Jeżeli spojrzymy na cały problem okiem ekologa, to z łatwością zauważymy, że w morzu, podobnie jak w innych ekosystemach, istnieje ściśle określona sieć zależności pomiędzy poszczególnymi organizmami, zwana łańcuchem pokarmowym. Energia słoneczna i dwutlenek węgla są niezbędne do życia glonom morskim, które budują swoje ciała, przeprowadzając skomplikowaną reakcję fotosyntezy.
Zarówno drobne glony planktoniczne w otwartej toni wodnej, jak i ogromne gatunki porastające dno morskie stanowią danie główne zwierząt roślinożernych, które z kolei często padają łupem drapieżników.
Jednakże wszystkie gatunki flory i fauny z czasem obumierają i opadają na dno morskie, tworząc osady denne. Gdyby nie istniały organizmy, które umieją poradzić sobie z takimi osadami, każdy zbiornik wodny dość szybko przeistoczyłby się w martwe bajoro. Zatem „ktoś” musi posprzątać, uporać się z resztkami spadającymi z suto zastawionego stołu, przy którym ucztują liczne gatunki z wyższych pięter pokarmowych.
Tym „kimś” są właśnie małże, niestrudzenie filtrujące wodę. W niektórych regionach dna morskiego omułki jadalne stanowią nawet do 90 procent fauny oczyszczającej środowisko z nieustannie gromadzących się osadów dennych. I tu właśnie wkracza do akcji omułek, ten naturalny filtr wody morskiej. Omułek wychwytuje przez syfon wpustowy zawiesinę organiczną, która w przewodzie pokarmowym małża przekształca się w proste składniki odżywcze. Oczyszczona woda wydostaje się z organizmu zwierzęcia przez syfon wypustowy. Dzięki wytężonej pracy omułków w okresie jednego roku cała woda w naszym morzu zostaje przefiltrowana i natleniona. To przecież ogromny wysiłek!
Omułek w niebezpieczeństwie
Homo sapiens jako drapieżca nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla populacji omułka bałtyckiego, jednakże ludzie, którzy bezkarnie niszczą środowisko naturalne, stawiają pod znakiem zapytania dalsze przetrwanie tych wartościowych małży. Nie zdajemy sobie nawet sprawy z tego, jak bardzo niekorzystnie wszelkiego rodzaju zanieczyszczenia mogą wpływać na losy ekosystemu morskiego, w którym omułek stanowi jedno z ważniejszych ogniw biologicznych.
Intensywny rozwój gospodarczy państw nadbałtyckich wiąże się z tym, że rozmaite odpady dostają się prosto do morza za pośrednictwem rzek lub wprost ze statków i stoczni. Ścieki komunalne i nawozy sztuczne wprowadzają do Bałtyku ogromne ilości szkodliwych związków azotu i fosforu. Oba pierwiastki są natychmiast wychwytywane przez glony i sinice. W bardzo szybkim tempie odbywa się intensywne namnażanie tych drobnych organizmów planktonicznych, w wyniku czego pojawia się charakterystyczny zakwit wód.
Nie zapominajmy o tym, że każdy medal ma dwie strony. Spore ilości planktonu opadają na dno. Niestety, zjawisko to pociąga za sobą niekorzystne konsekwencje, czyli obecność toksyn oraz znaczne użyźnienie wody, co zakłóca rytm życia wielu organizmów, w tym omułka.
Ponadto środowisko, w którym żyją te małże, bombardowane jest nieustannie przez metale ciężkie, niebezpieczne związki organiczne, izotopy promie-niotwórcze, paliwa oraz produkty ich spalania, szkodliwe bakterie, a także wszelkiego rodzaju śmieci i odpady.
Jak w takim „pachnącym” bajorku mają prawidłowo funkcjonować jego mieszkańcy? Ta niezwykle istotna kwestia nabiera tym większego znaczenia, że Bałtyk jest o wiele bardziej wrażliwy na obecność zanieczyszczeń niż pozostałe morza i oceany. Po pierwsze bowiem, nasze polskie morze jest wyjątkowo płytkie, dlatego wszystkie niekorzystne czynniki zewnętrzne w szybkim tempie zakłócają rytm życiowy tego ekosystemu. A po drugie – Bałtyk jest zbiornikiem prawie zamkniętym, zatem wymiana wody z innymi morzami odbywa się jedynie przez ciasne i płytkie Cieśniny Duńskie i może trwać niezwykle długo, bo aż kilkadziesiąt lat.
Jednocześnie do naszego morza uchodzą liczne rzeki, dostarczające ogromnych ilości wody słodkiej. Z tego właśnie powodu Bałtyk charakteryzuje się kilkakrotnie mniejszym zasoleniem niż inne wody morskie.
Zmiany klimatu, których rezultatem są między innymi obfite opady deszczu, jeszcze bardziej obniżają zasolenie wody morskiej. Omułek nie znosi tego najlepiej, dlatego zbyt silny napływ wody słodkiej może, niestety, doprowadzić do wyginięcia tego wyjątkowego gatunku.
Kolejna porcja ciekawych informacji :-)
OdpowiedzUsuńAle morze informacji :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAle to wszystko ciekawe.
OdpowiedzUsuńBuziaczki, Basiu.
Strasznie mi głupio, ale do tej pory zachwycałam się omułkami na talerzu, łoj, już nie będę
OdpowiedzUsuń