Witajcie . Oprócz tych ponad 100 koszyków co pisałam wczoraj zrobiłam też inne rzeczy z papierowej wikliny .Miedzy innymi powstały gwiazdki , serduszka , koty , podkładki na stół.To prawda powinnam porobić inne formy rzeczy z papierowej wikliny a nie tylko koszyki .może coś innego spróbuję. A teraz pośmiejcie się ze mnie .To ze jestem jak pan Hilary co zgubił okulary to tak czasami mi się zdarza.Ostatnio jednak było tak . Wstałam i zrobiłam co się rano robi czyli umyłam, ubrałam, schowałam pościel itp .Potem wzięłam z szafki tą pieczątkę ze smokiem by wam pokazać . Zaglądam jeszcze raz by wziąć aparat słuchowy i panika nie ma go!!!? Gdzie jest !!?.No tak brałam pieczątkę to pewnie niechcący zrzuciłam go . Na podłodze przy szafce go niema .O rety!!!!Pewnie gdzieś go dalej kopnęłam .Wpadłam w panikę i jak pan Hilary podłogę zaczynam zrywać i Policję wzywać .Dobra zjem śniadanie i na spokojnie poszukam . Mamy w domu nie było więc było cicho nawet radio nie było włączone .Idę do kuchni biorę szklankę talerz i stawiam na stole .Raptem !!! oooo słyszę jak stawiam talerz na stole .Dotykam ucha na tak aparat mam w uchu .Oj uśmiałam się z siebie aż do siostry zadzwoniłam by się też pośmiała .Ucho przyzwyczajone do aparatu już go nie czuje .To tak codzienna czynność nakładanie aparatu że się już nie pamięta tego .I taki był zemnie pan Hilary .
koszyczek śliczny, no i fakt jak robi się coś mechanicznie to potem się już nie pamięta, co się zrobiło :)
OdpowiedzUsuńAleż jesteś pracowita,super tak trzymać.
OdpowiedzUsuńha ha ha, fajnie się śmiać, jak już aparat się znalazł :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOj Basiu, Basiu, nie wypada się z kogoś śmiać, ale Twoje perypetie są tak zabawne, że buzia sama mi się śmieje, co począć :)
OdpowiedzUsuńJa mam zwykle tak z telefonem jak wychodzę z domu/z pracy/ze spotkania. Raz nawet narzeczony dał się złapać,rozmawialiśmy ze sobą przez tlefon i mówię do niego,że chyba zostawiłam telefon w pracy,a on do mnie,żebym się wróciła i poszukała,oby się znalazł... Koleżanka z pracy dopiero mnie uświadomiła,że przecież rozmawiałam przez telefon...
OdpowiedzUsuńHaha, Basiu bardzo dobrze to znam, bo sama nosze okulary od 12-tego roku życia i nie raz zdarzyło mi się je szukać w panice, a były na nosie :) Pozdrawiam serdecznie i dobrze, że się nie zgubił naprawde ten aparat.
OdpowiedzUsuńJa mam tak często z okularami, bo noszę je już bardzo długo.
OdpowiedzUsuńKoszyczek jest śliczny. Pozdrawiam
Zabawna historia Basiu! Ja też ciągle czegoś szukam a mam to przy sobie.
OdpowiedzUsuńŚliczny ten koszyczek. Pozdrawiam cieplutko.
Bardzo wesołą miałaś przygodę, dobrze, że wszystko zakończyło się szczęśliwie :) Koszyczek świetny ;)
OdpowiedzUsuńGdy wychodzę ostatnia z pracy nigdy nie pamiętam, czy zamknęłam drzwi na klucz. Oczywiście, gdy wracam, żeby sprawdzić, zawsze są zamknięte. Gdy wychodzę z domu, zawsze pamiętam, że zamknęłam.
OdpowiedzUsuńNo to przygoda rzeczywiście jak u Pana Hilarego:) Fajny koszyczek. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńśliczny koszyczek
OdpowiedzUsuń