poniedziałek, 25 września 2017

Poniedziałki z muszlami

Witajcie    Oto  kolejne muszelki i kolejny jakiś artykuł  jaki znalazłam WYNISZCZAJĄCA MODA

Na przełomie XIX i XX wieku z Azji co roku eksportowano 3–6 tysięcy ton muszli skrępa perłowego. W 1916 r. w USA wyprodukowano 5,75 mld (!) guzików z masy perłowej muszli małży zamieszkujących amerykańskie rzeki i potoki, zaś pod koniec lat 70. ubiegłego stulecia w Japonii – 136 mln sztuk. Przemysł ten prawie zanikł z końcem XX w. Jako że nie ma dwóch identycznych muszli, każdy guzik musi być wytwarzany ręcznie, co w epoce masowej produkcji nie wytrzymuje konkurencji z plastikiem. Krążek jest formowany do pożądanego kształtu, nacinany, kilkakrotnie przewiercany, krawędzie są wygładzane, nacinane, oprawiane w metal, a na końcu polerowane. Koniec mody na perłowe guziki to jednak dobra wiadomość dla samych małży i ślimaków.

Wiele gatunków wymaga dziś prawnej ochrony. Od lat 50. XX wieku mieszkańcy Mikronezji dobrowolnie ustalają kilkuletnie przerwy w eksploatacji dna morskiego i tworzą sanktuaria, gdzie połów jest zabroniony. Jednak np. w USA podobne działania zostały wprowadzone zbyt późno – wiele gatunków małży słodkowodnych zostało tam wytępionych, inne są zagrożone wyginięciem. Także nasza rodzima perłoródka rzeczna (Margaritifera margaritifera) występuje dziś na obszarze Polski wyłącznie w podręcznikach i muzeach, choć akurat za jej zagładę odpowiedzialne były zanieczyszczenia ściekami i nawozami sztucznymi, a także „inwazja” nowych gatunków zwierząt – m.in. piżmaka i pstrąga tęczowego. Do dziś olbrzymie sumy wydają na rzadkie muszle kolekcjonerzy. W XVIII wieku jednym z najdroższych i najbardziej pożądanych okazów była skalaria drogocenna (Epitonium scalare). Nazwa jej cienkiej białej muszli, do dziś uważanej za jedną z najpiękniejszych, wywodzi się od jej wyglądu – przypomina bowiem klatkę schodową dawnego wysokiego budynku. Podobno cesarz austriacki Franciszek I zapłacił za jej okaz rekordową sumę odpowiadającą 20 tys. dolarów (według współczesnych cen).
Dziś skalarię można kupić za 10 dolarów, ponieważ bez trudu można ją znaleźć na piaszczystych dnach morskich u wybrzeży Afryki, Tajlandii i Australii. Równie pożądana przez kolekcjonerów była muszla wspomnianego już stożka Conus gloriamaris. Ślimak ten występuje w wodach zachodniego Pacyfiku i osiąga do 16 cm długości. W 1792 roku niemiecki kolekcjoner Chris Hwass zakupił jedną muszlę tylko po to, żeby ją zniszczyć – dzięki temu pozostałe okazy miały zachować wysoką cenę. Dziś, dzięki możliwości połowu z coraz głębszych i bardziej niedostępnych rejonów oceanów, muszle Conus gloriamaris stały się pospolite na rynku. Ale często zdarzają się też „podróbki”. Na Filipinach z kilku pospolitych okazów stożków, po obróbce termicznej i mechanicznej powstają falsyfikaty, będące często prawdziwymi dziełami sztuki. Podrabianiem muszli zajmują się też naukowcy i wcale tego nie kryją.

Na University of California w San Diego trwają prace nad syntetyczną macicą perłową uchowca czerwonego – ślimaka znanego pod nazwą naukową Haliotis rufescens. Jego muszla jest zarazem twarda i krucha, co pozwala jej absorbować energię bardzo silnych uderzeń. Bazując na jej strukturze, uczeni stworzyli niezwykle twardy, a jednocześnie cienki i lekki materiał zbudowany z warstw aluminium i tytanu.
Testy wykazały, że doskonale nadawałby się on na kuloodporne kamizelki czy hełmy, a w przyszłości będzie mógł znaleźć zastosowanie przy budowie rakiet oraz skafandrów astronautów. W ten sposób liczący 600 mln lat pomysł natury przyczynia się do rozwoju technologii ery kosmicznej.

Ewa Rąbek prof. dr hab. Bohdan Draganik

http://www.focus.pl/artykul/muszle-skarby-z-glebin?page=2

3 komentarze:

  1. Kolejna porcja ciekawych informacji i bardzo ładne muszelki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne są te Twoje muszelki :) Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne muszelki i ciekawe informacje - to jest to.
    Buziaczki.

    OdpowiedzUsuń