Ma formę charakterystycznych nadżerek i wykwitów solnych na powierzchni muszli mięczaków, które były wystawiane na ekspozycjach lub przechowywane w kolekcjach w nieodpowiednich warunkach (wysoka wilgotność, kwaśna atmosfera). Wykwity takie, pokrywające często całą muszlę, przypominają warstwę pleśni. Opisano je po raz pierwszy w XIX w., ich natura nie została wyjaśniona przez ponad stulecie. Zjawisko zyskało swe miano od jednej z pierwszych osób, które je szerzej opisały - Loftusa Byne’a. Byne doszedł do mylnego wniosku, że odpowiadają za nie drobnoustroje chorobotwórcze, stąd zjawisko było nazywane „chorobą”.
Nie tylko muszle mięczaków są podatne na to zjawisko, również inne okazy biologiczne (np. skorupki jaj, kości)[2], paleontologiczne i geologiczne (skamieniałości, okazy minerałów), składające się z węglanu wapnia mogą ulegać tej formie degradacji. Zjawisko stanowi utrapienie dla pracowników muzeów, prywatnych kolekcjonerów i naukowców, korzystających z okazów zgromadzonych w kolekcjach.Opis zjawiska
Choroba Byne’a manifestuje się w postaci drobnych ubytków na muszli i białego, mącznego nalotu na muszli, często przypominającego grzybnię pleśni lub kolonie bakterii. W zbliżeniu pozorne nici grzybni okazują się jednak wyraźnie widocznymi kryształami minerałów[3]
Historia
W roku 1839 angielski przyrodnik i malakolog Thomas Brown (1785-1862) pokrótce wspomniał o tym zjawisku, rujnującym okazy w kolekcjach, w swej książce „A Conchiologist’s Text-Book” (ang. – „Podręcznik konchiologa”)[1]. Podobne zjawisko opisała Agnes Kenyon w 1896 r. sugerując, że to cząsteczki soli w powietrzu powodują korozję muszli[1]. W roku 1899 angielski konchiolog-amator, Loftus St. George Byne (1872-1947)[4], opisał zjawisko podczas seminarium na forum Towarzystwa Konchiologicznego Wielkiej Brytanii[1][5]:
[...]
naturalnie gładkie i błyszczące powierzchnie muszli takich
gatunków, jak te z rodzaju Conus,
Cypraea,
a zwłaszcza z rodziny Naticidae
początkowo matowiały. Później szarawy nalot, o mocnym zapachu
i smaku octu, i konsystencji miałkiego proszku pokrywał całą
powierzchnię muszli. Bez wątpienia źródłem, z którego
wydostawał się nalot, były wewnętrzne części muszli. Okazy
wskutek powstałych zniszczeń były bezpowrotnie tracone.
|
Wyjaśnienie prawdziwej natury zjawiska przyszło w 1943 r., gdy angielski chemik John Ralph Nicholls wykazał, że dębowe szafy, w których przechowywano okazy w Muzeum Historii Naturalnej w Londynie, wydzielają opary kwasu octowego, co powoduje korozję muszli w nich zgromadzonych[1]. W 1985 roku, przeszło 150 lat po opisaniu zjawiska, Norman H. Tennent i Thomas Baird dokonali szczegółowych jego badań z wykorzystaniem wysublimowanych technik (dyfrakcji promieni X, spektroskopii w podczerwieni, analizy termograwimetrycznej i spektroskopii z magnetycznym rezonansem jądrowym). Zidentyfikowali w ich wyniku substraty, produkty i przebieg reakcji powodującej „zjawisko Byne’a” i potwierdzili, że nie jest to żadna choroba, tylko kompleks reakcji chemicznych, spowodowanych przez środowisko i skład atmosfery, w którym okazy były przechowywane[3].
Basiu, ciekawe informacje i ładna muszelka to to, na co czekam w każdy poniedziałek.
OdpowiedzUsuńBasiu! Niewielka muszelka ,Ale jest również ładna - Pozdrawiam Gorąco
OdpowiedzUsuńNo cóż, nic nie jest wieczne, nawet tak piękne muszle.
OdpowiedzUsuń